|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Raphael
Aktor Teatralny
Dołączył: 10 Sty 2013
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:19, 27 Lip 2013 Temat postu: Narodziny Zła |
|
|
Witajcie! Wstawiam moje pierwsze opowiadanie tutaj. Jak wiecie sporo o tych moich opowiadaniach mówię. Sporo zaczynam i większość z nich nawet nie skończę. Większość was pewnie już straciła nadzieję na to, że coś tu wstawię.
To opowiadanie jest historią o Voldemorcie. Jest to właściwie odświeżona opowieść o jego życiu. Bardziej ludzka i pełna emocji i wzruszeń. Voldemort tutaj jest przede wszystkim człowiekiem, który tak jak każdy ma chwile słabości i zwątpienia, który ma swoje pragnienia, uczucia. Mimo to to będzie ten sam Lord Voldemort, tylko bardzie ludzki.
Zapraszam do czytania i oceniania:
Prolog
Była ciepła jesienna noc. Delikatny suchy wiatr zapraszał w tan jeszcze zielone korony drzew, a przede wszystkim subtelnie tarmosił długi, smolisty płaszcz czarodzieja, którego twarz ukrywała się pod kapturem. Srebrzysty księżyc nieśmiało spoglądał z nocnych chmur na główną ulicę w dolinie Godryka. Czarodziej powolnym, wręcz baletowym krokiem szedł obserwując okolicę i szukając pewnego domu. Po ulicy nikt się nie kłębił i nie smrodził paląc papierosy. Nikt za wyjątkiem rozwydrzonych bachorów, które lekko psuły tę podniosłą i niezwykłą chwilę, szczególnie dla Czarnego Pana. Dzieciaki poprzebierane w dziwaczne kostiumy pukały do przeróżnych domostw prosząc o cukierki czy inne łakocie. Wszak, to przecież Halloween, wspaniałe święto potworów, obchodzone na święto zmarłych. Idealna pora, tajemniczo pomyślał Czarnoksiężnik, zaś jego ciemnobrązowe oczy, zabarwione lekko krwistym kolorem, zaiskrzyły z radości. Kiedy tak sobie spacerował ku celu, zaczepił go pewien dzieciak. Miał może 6-7 lat. Był ubrany w fioletowy płaszcz, który był na niego ciut za duży. Na tęgiej, zaczerwienionej od wysiłku głowie miał duży, magiczny kapelusz, tego samego koloru co płaszcz. W prawej ręce chłopiec trzymał nieduży kijek. Dzieciak najwyraźniej przebrał się za magika, na co Czarny Pan lekko się sfrustrował, zaś jego blade policzki zaróżowiły się od gniewu. Mugol przebrany za czarodzieja? Tego Czarnoksiężnik znieść nie mógł. Chłopiec wesołymi oczami obserwował tajemniczego pana ku jego rozdrażnienia.
- Za co się pan przebrał? Za czarodzieja? Za Śmierć? Za jakiegoś potwora? – dopytywał piskliwym i irytującym głosem dzieciak.
Czarny Pan zaś miał w głowie cały plan, jak wybrnąć z tej sytuacji. Rozejrzawszy się po okolicy schylił się do chłopca.
- Za czarodzieja. – wyszeptał do niego Czarnoksiężnik. Jego chrypki głos przypominał wrzask pracującej piły ręcznej. – Jak chcesz to pokażę Ci sztuczkę? – na to pytanie chłopiec radośnie pokiwał głową..
Czarny Pan zaprowadził dzieciaka do ciemnego zaułku, by tam pokazać mu obiecaną sztuczkę. Chłopiec przez cały czas zaciekawiony pytał, jaka to będzie sztuczka, lecz mężczyzna nie odpowiadał. Patrzył przed siebie swymi zimnymi oczyma. Gdy już byli na miejscu odwrócił się do chłopaka. Przez chwilę na niego patrzył z małym uśmieszkiem na twarzy. Jego różdżka płynnym ruchem wypadła wprost do jego bladej dłoni. Długimi palcami Czarnoksiężnik wzniósł ją do góry, przypatrując się jej dumie swymi ślepiami. Lśniła jasnym blaskiem, jakby co dopiero wypolerowana. Miała czarną barwę, przez co wydawała się ucieleśnieniem wszelkiego mroku i strachu.
- Avada Kedavra! – wyszeptał groźnym szeptem, mierząc różdżką w dziecko.
Chłopiec nie zdążył nawet zareagować, kiedy z różdżki wystrzelił jasny zielony promień, który trafił w jego ciało otaczając go. Twarz dziecka zabarwiła się strachem, a w jego słodkich oczach pojawił się ból. Padł z łoskotem na ziemię, a jego kapelusz z szerokim rondem zatoczył okrąg, a potem zakrył przerażoną, ale martwą twarz chłopca.
- Prawda, że piękna sztuczka, chłopcze? – zapytał Czarny Pan. Zaśmiał się drwiąco nie słysząc odpowiedzi.
Nie minęła minuta, a Czarny Pan powrócił do poszukiwania swojego celu, zostawiając za sobą martwe, ledwie ciepłe ciało dziecka.
Niedaleko cmentarza zobaczył swego sługę. Był to drobny człowieczek o wyglądzie szczura. Włosy prawie wszystkie mu wypadły. Garbił się.
- W..Witaj mój Panie – zaskomlał. – D..Dobry miałeś dzień, mój Panie?
Czarny Pan nie odpowiedział na jego słowa.
- Zaprowadź mnie do nich, Glizdogonie – zasyczał Czarnoksiężnik.
Mężczyzna nazwany Glizdogonem skłonił się niedbale i poszedł przez siebie, a Czarny Pan za nim. Szli w milczeniu. Mag obserwował dolinę. Była cisza. Dzieciaki obdarowane słodyczami poszły spać do swoich domów. Dochodziła północ. Księżyc już w całości osłonił swe oblicze. Wkrótce sługa ustał przy furtce prowadzącej do pewnego domu. Dom był podobny do większości budynków, które Czarny Pan widział w tejże okolicy. Piętrowy o kamiennej barwie. W oknach paliło się ostre światło, czyli mieszkańcy nie spali. Słychać było głośny i rozkoszny śmiech dziecka.
- To tutaj, mój Panie – zapiszczał Glizdogon.
Serce Czarnoksiężnika zabiło z radości. Nareszcie będzie mógł dowieść swej potęgi, zabijając wszystkich tych, którzy mu się sprzeciwili. Będzie mógł pokonać swego największego wroga, przepowiednię.
- Zostań tu, mój sługo – rzekł Czarny Pan.
Otworzył furtkę i wszedł na nieduże podwórze. Wiatr tarmosił jego płaszcz, a liście na drzewach szeptały między sobą o nim. Szedł powoli, pewny swej potęgi. Czuł narastający strach w domownikach. W jednym oknie na chwilę pojawiła się wystraszona twarz mężczyzny około 30.
- Lily, on tu idzie! Bierz Harry’ego i uciekajcie stąd!! Ja go zatrzymam! – usłyszał krzyki mężczyzny.
Zaraz potem Czarnoksiężnik usłyszał odgłosy wbiegnięcia na schody. Nie używają teleportacji. A to znaczy, że nie mają przy sobie różdżek. Jakie to żałosne, zaśmiał się w duchu Czarny Pan.
Doszedł do drzwi i powolnym ruchem je otworzył. Na korytarzu ujrzał młodego czarodzieja. Nie miał w ręku różdżki, tak jak przeczuwał Mag. Cofał się z wystraszoną, ale odważną miną. Włosy miał rozczochrane, a duże okulary spadły mu nieco z nosa.
- Odejdź stąd! Zostaw nas w spokoju! Nie chcemy mieć z tobą mieć nic wspólnego! – warknął James Potter.
Czarny Pan wycelował różdżkę w mężczyznę.
- Avada Kedavra!
Zielony promień uderzył w Pottera, który padł, nie zmieniając wyrazu swojej twarzy. Czarny Pan nie patrząc na swą ofiarę skierował się na schody. W myślach liczył stopnie. Na miejscu rozejrzał się. Skupił swe myśli i z różdżki wystrzelił czerwono-fioletowy promień w najbliższe drzwi. Rozbrzmiał huk i Czarnego Pana otoczył pył. Chwilę później pył osiadł. Z pokoju, w którym Czarny Pan zniszczył drzwi zimnym wzrokiem patrzyła rudowłosa kobieta. Była piękna, a jej skóra lśniła. Swoim ciałem zasłaniała łóżeczko i siedzącego w nim chłopca, który po cichu łkał.
- Zostaw Harry’ego w spokoju – nawet się nie zająknęła się, mimo iż Czarnoksiężnik wyczuł w jej oddechu wielki strach i niemoc.
Czarnoksiężnik zbliżył się do niej jednym krokiem. Kobieta naprężyła swoje ciało, próbując bardziej zasłonić łóżeczko. Jej ciało drżało, ale czarodziejka zachowała postawę wojownika.
- Nie chcę zrobić Ci krzywdy – powiedział łagodnym tonem Mag – Oddaj mi dziecko!
Rudowłosa pokręciła głową, a po jej różowych policzkach poleciały stróżki łez.
- Wiesz dobrze, że mogę Cię zabić i bez problemu dorwać chłopaka – rzekł Czarny Pan. – Oddaj mi dziecko, a przeżyjesz.
- Wolę zginąć niż Ci oddać synka – krzyknęła Lily.
W takim razie spełnię twoje życzenie, moja droga – pomyślał Mag.
- Avada Kedavra! – zawołał gromkim tonem.
Kobieta próbowała obrócić się, by ostatni raz spojrzeć na swoje dziecko. Zielony promień trafił ją bok. Lily upadła uderzając głową o kant łóżeczka. Z jej czoła wypłynęła czerwona posoka, którą łapczywie pił szary dywan.
Czarny Pan stał przez chwilę patrząc zimnym wzrokiem na martwą dziewczynę. Potem westchnął i podszedł powolnym krokiem ku łóżeczka. Płacz dziecka ustał. Spojrzał na chłopca, który wpatrywał się w niego zaciekawieniem wołając mama.
Czarny Pan nie zważał na jego słowa. Wycelował w niego różdżkę i wypowiedział magiczne zaklęcie. Z różdżki wystrzelił zielony promień, który brnął ku chłopcu. Już miał go dosięgnąć, już miał wyssać z niego życie, kiedy nagle chłopca otoczyła jaśniejąca poświata. Czarnoksiężnik zmrużył oczy, nie rozumiejąc co się dzieje. Jaśniejąca poświata przybrała postać małej kuli, w której został unosiło się dziecko. Wokół kuli tańczył jego zielony promień. W pokoju nastała biaława mgiełka. Czarny Pan drżącymi rękami próbował dotknąć owej mgiełki. Wtedy mgiełka stała się gęsta i zaczęła się z niej formować istota. Po chwili przed łóżkiem stała zjawa. Był to duch Lily Potter. Czarnoksiężnik cofnął się nieco zdezorientowany. Wówczas duch wzniósł do góry swe ręce, a nad nimi pojawiła zielona poświata, z której utworzył się promień. Zjawa skierowała swe ręce na Czarnego Pana, a świetlisty promień, jakby pod jej rozkazem uderzył w niego. To był niewyobrażalny ból dla Maga. Poczuł jak jego ciało się rozpada, jak zaczyna zamieniać się w proch. Jego różdżka z hukiem upadła na podłogę. Czarnoksiężnik spojrzał na swoje ręce. Teraz były one pomarszczone. Palce u jednej ręki wprost zanikały, jakby rzucono na nie zaklęcie niewidzialności. Padł na kolana pogrążony w bólu. Spojrzał prawie błagalnym tonem na zjawę. Jego wzrok z minuty na minutę słabł. Z ostatkiem sił podniósł różdżkę i z całej siły ponowił próbę zabicia chłopca. Wystrzelił znów świetlisto-zielony promień, który powędrował ku chłopcu. Uderzył w jego czoło, robiąc mu na jego delikatnym czole jedynie bliznę w kształcie błyskawicy, a potem odbił się od niego i uderzył sufit. Rozbrzmiał huk i sufit zaczął się walić. Zjawa ponownie uniosła ręce i podtrzymała sufit nad łóżkiem, by nic nie stało się dziecku. Zaś promień tańczył po pokoju waląc w to jedną, w to druga ścianę. Z szafek buchnął ogień, który powoli rozprzestrzeniał się po domu, nie robiąc jednak żadnej szkody tam, gdzie stało łóżko z chłopcem. W końcu promień uderzył w Czarnego Pana. Potężna siła sprawiła, że mężczyzna wylądował na korytarzu. Kaptur zleciał z jego głowy odsłaniając jego całkowite, blade oblicze. Ciało czarnoksiężnika spróchniało. Kątem oka spostrzegł pod parterze Glizdogona, który podnosił jego różdżkę. Lecz to nie było teraz ważne. Czarnoksiężnik nie mogąc wydobyć z siebie głosu skupił się myśli, a już po chwili jego dusza wylatywała z płonącego budynku.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Raphael dnia Czw 11:53, 01 Sie 2013, w całości zmieniany 11 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Aurelie B.
Aktor Teatralny
Dołączył: 16 Sty 2013
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zakopane Płeć: Artystka
|
Wysłany: Wto 6:36, 30 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Czyli powiedzenie, że opowiadania Ryra sią tak legendarne jak małe palce Theosia, już nieaktualne?
Przeczytane.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Avress
Wędrujący Duch
Dołączył: 03 Wrz 2012
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Północny wschód Płeć: Artystka
|
Wysłany: Wto 21:50, 30 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Ogólnie może być, ale szczerze mówiąc, wcale nie odpowiada mi to ludzkie spojrzenie na Czarnego Pana, w ogóle.
Poza tym dużo błędów interpunkcyjnych i zbyt wiele zdań pojedynczych (jak powiedziałaby moja polonistka, schematyzmów językowych), zdarzały się błędy stylistyczne - no, ale może to tylko wg mnie. Kanoniczności nie sprawdzałam.
Podsumowując, pisz uważniej, sprawdź tekst po napisaniu i nie baw się z Voldkiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raphael
Aktor Teatralny
Dołączył: 10 Sty 2013
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 23:12, 30 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Interpunkcja - moja pięta achillesowa.
To nie będzie ludzkie spojrzenie na Czarnego Pana, tylko go urzeczywistnienie, żeby nie był takim tępakiem jak w serii. Bardziej inteligenty, sprytniejszy, nieco łagodniejszy, bardziej rzeczywisty, ale wciąż ten sam. Wiesz mi, znam się na Lordzie Voldemorcie, bo to moja ulubiona postać. Oglądałaś może Adolf Hitler: Narodziny Zła? To obejrzyj. Polecam! Parę zmian wprowadzę, bo niektóre rzeczy inaczej sobie wyobrażałem niż inni.
W następnym rozdziale postaram się lepiej spisać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Prozatorka/Maniaczka Klat
Dołączył: 10 Sty 2013
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Artystka
|
Wysłany: Śro 13:43, 31 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
O, widzę że nie tylko ja tworzę fanficki o świecie HP [tak, uwaga: BLANCA ŻYJE I MA SIĘ NIEŹLE]. Ja tam nigdy Voldemorta nie lubiłam, nie potrafiłam się przemóc do jego postaci. Cóż, podobnie jak Avress drażnią mnie pojedyncze zdania, niewygodnie się je po prostu czyta. Ale ogólnie tekst jest spójny i wiadomo o co chodzi, choć nie podoba mi się użycie Lily Potter. Ja w ogóle nie lubię Lily w innych opowiadaniach niż jej szkolnych zmaganiach z Jamesem. Ale czytać będę, bo HP i trzymam kciuki za następne części .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
N.
Killer dla uszów
Dołączył: 19 Sty 2013
Posty: 306
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Piekło Płeć: Artystka
|
Wysłany: Pią 16:55, 23 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, ale jeśli mam to opisać jednym słowem, brzmiałoby to mniej więcej tak: BLEH.
Raph, zawiodłam się! Interpunkcja, błędy logiczne i stylistyczne, powtórzenia... Tak jakbyś wcale tego nie sprawdzał przed wstawieniem. Jedźmy po przykładach.
"Delikatny suchy wiatr zapraszał w tan jeszcze zielone korony drzew, a przede wszystkim subtelnie tarmosił długi, smolisty płaszcz czarodzieja, którego twarz ukrywała się pod kapturem. "
#1 U większości drzew liście tracą swój zielony kolor jeszcze pod koniec lata.
#2 "Subtelnie tarmosił". Bez sensu - albo subtelnie, albo tarmosił. Te dwa słowa są zbyt odmienne znaczeniowo.
"Srebrzysty księżyc nieśmiało spoglądał z nocnych chmur na główną ulicę w dolinie Godryka."
#1 Dolina Godryka jest nazwą miejscowości, pisaną z dużej litery.
"Po ulicy nikt się nie kłębił i nie smrodził paląc papierosy. Nikt za wyjątkiem rozwydrzonych bachorów, które lekko psuły tę podniosłą i niezwykłą chwilę, szczególnie dla Czarnego Pana. "
#1 Ciężko jest mi sobie wyobrazić balet w "długim, smolistym płaszczu".
#2 Z tego zdania wynika, że dzieciaki kłębiły się, paląc papierosy. Okej.
#3 Kłębić może się tłum lub dym. Jednemu czy dwojgu spacerowiczów, trudny byłoby się "kłębić".
"Idealna pora, tajemniczo pomyślał Czarnoksiężnik, zaś jego ciemnobrązowe oczy, zabarwione lekko krwistym kolorem, zaiskrzyły z radości."
#1 Zaiskrzyły się z radości.
"Kiedy tak sobie spacerował ku celu, zaczepił go pewien dzieciak."
#1 Spacerował ku celowi.
" Na tęgiej, zaczerwienionej od wysiłku głowie miał duży, magiczny kapelusz, tego samego koloru co płaszcz."
#1 Dzieciak był łysy i miał nadciśnienie? Nie sądzę. Myślę, że chodziło Ci o zaczerwienioną od wysiłku twarz, a to jednak spora różnica.
"Czarny Pan zaprowadził dzieciaka do ciemnego zaułku, by tam pokazać mu obiecaną sztuczkę."
#1 Naprawdę sądzisz, że Voldemort bawiłby się w ciąganie dzieciaka po kątach, żeby go zabić? To nie w jego stylu.
"Jego różdżka płynnym ruchem wypadła wprost do jego bladej dłoni."
#1 Wpadła do jego bladej dłoni.
#2 Powtórzenie: jego.
"Nie minęła minuta, a Czarny Pan powrócił do poszukiwania swojego celu, zostawiając za sobą martwe, ledwie ciepłe ciało dziecka."
#1 Wszyscy popełniają ten sam błąd! Ciało stygnie godzinę lub dwie, zależnie od czynników środowiska.
"Szli w milczeniu. Mag obserwował dolinę. Była cisza. Dzieciaki obdarowane słodyczami poszły spać do swoich domów. Dochodziła północ. Księżyc już w całości osłonił swe oblicze."
#1 Za dużo zdań pojedynczych! Czuję się tak, jakbym czytała telegram. "Szli w milczeniu STOP Mag obserwował dolinę STOP Była cisza STOP"
"Wkrótce sługa ustał przy furtce prowadzącej do pewnego domu. Dom był podobny do większości budynków, które Czarny Pan widział w tejże okolicy."
#1 Ustał? Brzmi to co najmniej dziwacznie, a cały tekst nie jest utrzymany w tym klimacie. Może po prostu "zatrzymał się"?
#2 Jedno z wielu powtórzeń: dom.
"Serce Czarnoksiężnika zabiło z radości."
#1 Serce Czarnoksiężnika zabiło mocniej/żwawiej/szybciej z radości. Chyba, że wcześniej nie biło wcale.
"W jednym oknie na chwilę pojawiła się wystraszona twarz mężczyzny około 30."
#1 W opowiadaniach używamy liczebników pisanych słownie.
"Zaraz potem Czarnoksiężnik usłyszał odgłosy wbiegnięcia na schody."
#1 Zaraz potem Czarnoksiężnik usłyszał odgłosy wbiegania na schody. Choć "wbiegania" też jakoś cudnie nie brzmi.
" Była piękna, a jej skóra lśniła."
#1 Eee? Za dużo konserwantów czy za bliskie spotkanie z promieniowaniem?
"Swoim ciałem zasłaniała łóżeczko i siedzącego w nim chłopca, który po cichu łkał.
- Zostaw Harry’ego w spokoju – nawet się nie zająknęła się, mimo iż Czarnoksiężnik wyczuł w jej oddechu wielki strach i niemoc.
Czarnoksiężnik zbliżył się do niej jednym krokiem. Kobieta naprężyła swoje ciało, próbując bardziej zasłonić łóżeczko. Jej ciało drżało, ale czarodziejka zachowała postawę wojownika.
- Nie chcę zrobić Ci krzywdy – powiedział łagodnym tonem Mag – Oddaj mi dziecko!"
#1 Potwórzenie: ciałem, ciało, ciało.
#2 Powtórzenie: Czarnoksiężnik, Czarnoksiężnik.
#3 Potwórzenie: łóżeczko, łóżeczko.
omfg
"- Avada Kedavra! – zawołał gromkim tonem."
#1 - Avada Kedavra! – zawołał gromkim głosem.
"Już miał go dosięgnąć, już miał wyssać z niego życie, kiedy nagle chłopca otoczyła jaśniejąca poświata. Czarnoksiężnik zmrużył oczy, nie rozumiejąc co się dzieje. Jaśniejąca poświata przybrała postać małej kuli, w której został unosiło się dziecko."
#1 Powtórzenie: jaśniejąca poświata, jaśniejąca poświata.
#2 "(...) w której został unosiło się dziecko." Wut?
"W pokoju nastała biaława mgiełka."
#1 Na pewno nie nastała. Może "w powietrzu zawisła biaława mgiełka".
" Spojrzał prawie błagalnym tonem na zjawę."
#1 Wiesz czym jest ton?
ton – pojęcie w akustyce
ton – sposób intonacji danej samogłoski w językach tonalnych
Ton – miejscowość we Włoszech
ton – okres proterozoiku
ton barwny – pojęcie w sztuce
DTMF (Dual Tone Multi Frequency) - tonowy tryb wybierania numeru telefonicznego
Ale na pewno nie spojrzenie.
"Kaptur zleciał z jego głowy odsłaniając jego całkowite, blade oblicze."
#1 Całkowite oblicze? A może całkowicie odsłaniając jest blade oblicze?
"Kątem oka spostrzegł pod parterze Glizdogona, który podnosił jego różdżkę."
#1 Pod parterze? Bez sensu. Jakby wpadł pod parter, znaczy do piwnicy, to i tak by gó.no widział.
Dobry Jezu... nigdy tak się nie zmęczyłam przy ocenie. Nawet nie wymieniałam wszystkich powtórzeń, bo nie wiem, czy zdążyłabym przed północą. A tych było multum. Jak dla mnie porażka, ze strony technicznej i jeśli chodzi o fabułę też. Taka mowa-trawa, opisy nie do przełknięcia ze względu na brak synonimów, brak uczuć w tym, co robisz. Nie wiem jak to się stało, ale wcześniej pisałeś dużo lepiej. Niemniej, pracuj dalej.
"Nie zawadzi być trochę przytomniejszym", jak mawiał Rodia - "niemniej".
A.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|